To już (dopiero?) piętnaście lat

cropped-kosciol_bok_1000.jpgWiele instytucji kościelnych, także w Polsce, może sobie pozwolić na obchodzenie wielowiekowych jubileuszy. Do takich należy nasza dawna parafia w Zielonkach, która powstała już 750 lat temu. Jednakże i te całkiem młode organizacje kościelne korzystają z pożytkiem z ze swoich skromnych kilku-, kilkunastoletnich rocznic powstania, by podsumować dotychczasowe osiągnięcia i zastanowić się nad zadaniami na przyszłość.

 

Parafia pod wezwaniem św. Marii Magdaleny powstała ledwie przed 15 laty i objęła dwie dawne wsie podmiejskie (od 1941 r. znajdujące się w granicach miasta Krakowa): Witkowice, dotąd należące do parafii w Zielonkach, i Górkę Narodową z parafii Pana Jezusa Dobrego Pasterza w Prądniku Czerwonym. Tak stanowił dekret „erekcyjny” (założycielski) wydany przez metropolitę krakowskiego, kard. Franciszka Macharskiego 6 grudnia 2000 r., z ważnością od 25 grudnia tegoż roku. W dniu Bożego Narodzenia 2015 r. będziemy zatem mogli obchodzić uroczyście jubileusz 15-lecia powstania naszej parafii.

Stara KaplicaMieszkający w Witkowicach od co najmniej 20 lat pamiętają, że w miejscu dzisiejszego centrum naszego życia religijnego rozciągały się ogrody i pola uprawne, a w ich otoczeniu stała mało dostrzegalna, niewielka barokowa kaplica. Parafia nie powstawała bowiem bez żadnych religijnych tradycji. Już w 1677 r. wzniesiono na terenie ogrodu dworskiego wspomnianą murowaną kaplicę, z której z czasem mogli w ograniczonym stopniu korzystać także mieszkańcy wsi. Z upływem niecałych dwóch stuleci kaplica z powodu braku należytej opieki popadła w zupełną ruinę. Została jednak w 1900/1901 r. odbudowana i wyposażona, aby znowu służyć tutejszym mieszkańcom jako pomocnicza budowla sakralna zielonkowskiej parafii, potem też –za salkę katechetyczną dzieciom z miejscowej szkoły. Wreszcie przystawiono do niej, o wiele za ciasnej na potrzeby wiernych, dość szpetną, prowizoryczną dobudówkę drewnianą. Od lat 20. XX w. działała ponadto w Witkowicach: w zakładzie leczniczo-wychowawczym dzieci chorych na jaglicę kaplica szpitalna. Mogli z niej korzystać także postronni, ale tylko w pewnym zakresie, dopóki zakład, bądź co bądź o charakterze zamkniętego obiektu zakaźnego, nie został przekształcony w wojewódzki szpital okulistyczny.

Takimi to materialnymi punktami oparcia dysponowała organizująca się parafia. Zostało to już zaznaczone w dokumencie erekcyjnym, który stanowił, że do czasu zbudowania nowego budynku kościelnego „tymczasowo duszpasterstwu parafialnemu służy tzw. kaplica dworska i kaplica szpitalna”. Brakowało jeszcze domu parafialnego z mieszkaniem dla proboszcza i lokalem kancelarii.

kaplica_oltarz_2001rOprócz tej spuścizny materialnej w Witkowicach i Górce zachowały się tradycji życia religijnego, które w sytuacji nowych rozwiązań organizacyjnych starannie utrzymywano. Przede wszystkim zostało zachowane, teraz dla całej parafii, obowiązujące od chwili powstania kaplicy dworskiej wezwanie św. Marii Magdaleny. Zaraz u progu działalności nowej parafii poddano starannej konserwacji pochodzący z przełomu XIX i XX wieku oryginalny drewniany ołtarz w zabytkowej kaplicy oraz umieszczony w nim wizerunek Matki Bożej Nieustającej Pomocy, sprowadzony specjalnie z Rzymu i poświęcony przez papieża Leona XIII. W kaplicy szpitalnej zaś nieprzerwanie cieszyła się specjalną czcią figura Najśw. Maryi Panny. Figurze tej towarzyszyło przekonanie o jej cudownym ocaleniu w czasie zniszczeń 1927 i 1945 r. i o ujawniającej się szczególnej opiece Maryi Niepokalanie Poczętej.

Na takich fundamentach materialnych i duchowych zaczęto budować nową parafię w Witkowicach. Podstawą prawną jej istnienia był dekret metropolity, zewnętrznym znakiem – urzędowa pieczęć przedstawiająca postaci Ukrzyżowanego i klęczącej Marii Magdaleny witającej Go słowem Rabbuni (Nauczycielu”) oraz napis w otoku Sigillum Ecclesiae Parochialis s. Mariae Magdalenae in Cracovia-Witkowice („Pieczęć kościoła parafialnego św. Marii Magdaleny w Krakowie-Witkowicach”).

Aby zrozumieć znaczenie tego całego przedsięwzięcia, musimy sobie odpowiedzieć na proste zdawałoby się pytanie, co to jest parafia. Według oficjalnych określeń prawa kanonicznego parafia jest wspólnotą wiernych, nad którą pasterską opiekę pod władzą biskupa diecezjalnego sprawuje proboszcz. Wykonuje on „zadania nauczania, uświęcania i kierowania, przy współpracy także innych prezbiterów i diakonów oraz niosących pomoc wiernych świeckich”. Parafia (poza pewnymi wyjątkami) ma zawsze charakter terytorialny, tzn. obejmuje wszystkich wiernych zamieszkałych na określonym terytorium (CIC 515/1,518,519). Jesteśmy zatem, jako parafia, przede wszystkim wspólnotą ochrzczonych. Aby mogła ona należycie funkcjonować, potrzebne są jednak ukształtowane formy organizacyjne oraz zaplecze materialne. Ich stworzenie stało się podstawowym zadaniem ubiegłego 15-lecia i wymagało niemałego wysiłku.

Formy organizacyjne dojrzewały stopniowo w ciągu lat. Wytyczono granice z sąsiednimi parafiami, przy czym udało się rozszerzyć terytorium o osiedle leżące już poza granicami miasta, ale ciążące ku Witkowicom więzami gospodarczymi, komunikacyjnymi i innymi (Marszowiec). Udało się utworzyć różne, także młodzieżowe, grupy aktywności religijnej i charytatywnej, co prawda o różnym stopniu zaangażowania poszczególnych członków. Niektóre z tych zespołów rozwinęły wydajnie swoją działalność, inne tylko wegetowały albo po jakimś czasie wręcz zamarły (tak się stało z parafialnym klubem sportowym albo z zespołem dyskusyjnym pomyślanym jako miejsce pogłębiania wiedzy religijnej i wymiany poglądów na aktualne tematy dyskutowane w Kościele powszechnym). Od samych początków zbierała się regularnie rada parafialna, do której wchodziły nie osoby powołane drogą wyborów, lecz w sposób mniej formalny (a przez to efektywniejszy) – wszyscy chętni „zatroskani o rozwój naszej parafii”. Doradzała ona i pomagała proboszczowi w wielu praktycznych sprawach organizacyjnych, na ogół jednak drobnych, bez wdawanie się w dyskutowanie poważniejszych problemów duszpasterskich (a zgodnie z przepisami prawa powinna się nazywać właśnie „radą duszpasterską” – CIC 536). Niezależnie zbierała się bardzo pomocna, bo złożona z fachowców, rada budowy kościoła.

Udało się chyba, jeśli nie całkowicie, to jednak w dużym stopniu – a jest to poważne osiągnięcie – zintegrować zróżnicowaną, a nawet skonfliktowaną wspólnotę obejmującą: mieszkańców Witkowic związanych dotychczas z parafią w Zielonkach i mieszkańców Górki Narodowej należących poprzednio do parafii w Prądniku Czerwonym, mieszkańców wywodzących się z miejscowych rodzin osiedlonych tu nierzadko przed wieloma laty (a nawet przed wiekami!) i nowych przybyszów zaludniających nowe osiedla mieszkaniowe, ludzi różnych zawodów i statusu społecznego. Pozwoliło na to istniejące już wspólne miejsce modlitwy, wspólne uczestnictwo w uroczystości religijnych i włączenie się do tradycyjnych obchodów świeckich, takich jak dożynki oraz dobra współpraca z miejscowa szkołą a także ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Witkowic. Przyczyniła się zapewne i skromna gazetka parafialna, ukazująca się co prawda tylko kilka razy do roku, ale regularnie (uzupełniona z czasem w warstwie informacyjnej stroną internetową parafii), i organizowanie wspólnych wycieczek turystycznych i pielgrzymek do sanktuariów (w tym nawet do Ziemi Świętej). Jakkolwiek główną rolę w pozaliturgicznym życiu religijnym odgrywały nadal od dawna sprawowane nabożeństwa, do których dawniejsi mieszkańcy po prostu przywykli, to udało się wprowadzić i upowszechnić nowe, jak odprawianie w wieczór wielkopiątkowy Drogi Krzyżowej uliczkami osiedla domków jednorodzinnych. Niemałe znaczenie miała chyba również pamięć i wspólne obchodzenie jubileuszów małżeńskich: 25-, 50- a nawet 60-letnich.

To wszystko wymagało bardzo wielu starań o zapewnienie odpowiednich warunków materialnych. Od początku najwięcej wysiłku skierowano na budowę kościoła parafialnego. Pokonywanie problemów administracyjnych (uregulowanie spraw majątkowych gruntu), techniczno-budowlanych, planowania przestrzennego, ochrony zabytków itd. pochłaniało najwięcej energii. Obok mozolnego zdobywania różnych zezwoleń i akceptacji projektów budowlanych postępowały systematyczne, ale nie nachalne, starania o fundusze (ofiary i pożyczki parafian, składki zbierane w sąsiednich parafiach, pomoc z kurii metropolitalnej itp.). Bardzo ważna też stała się chętna pomoc tych parafian, którzy wykorzystując swoje wykształcenie i fachowe umiejętności, wydatnie pomagali w różnych dziedzinach: w organizowaniu budowy, wykonywaniu prac budowlanych i wykończeniowych, projektowaniu wnętrza, w prowadzeniu systematycznej rachunkowości, w zabiegach o uzyskanie stosownych zezwoleń itd. Rezultaty stały się wkrótce widoczne. Już we wrześniu 2001 r. kard. Macharski poświęcił ziemię pod budowę obiektów parafialnych. Było to możliwe dzięki takiemu zaprojektowaniu lokalizacji, aby bryła nowego kościoła została połączona z zabytkową kaplicą i zharmonizowana z nią stylistycznie, a przyszła plebania nawiązywała do wyglądu dawnego dworu kanoników katedralnych. W 2002 r. dom parafialny został oddany do użytku w stanie surowym. Wkrótce (2003) mogli tu zamieszkać księża (dojeżdżający dotąd z Zielonek), zaczęła funkcjonować kancelaria parafialna. Poświęcenia zaś domu parafialnego dokonał 2 października 2003 r. w zastępstwie chorego metropolity biskup pomocniczy Kazimierz Nycz. W tym czasie powstawały już fundamenty budynku kościelnego. W dniu Bożego Narodzenia 2005 r. odprawiona została, na razie jeszcze w pomieszczeniach zabytkowej kaplicy, uroczysta suma jubileuszowa na pięciolecie parafii, a 17 kwietnia następnego roku, w Poniedziałek Wielkanocny (na który to dzień przeniesiono doroczny odpust parafialny), metropolita bardzo uroczyście wmurował kamień węgielny, wydobyty z podziemi katedry wawelskiej wraz ze stosownym dokumentem pamiątkowym. W noc Bożego Narodzenia 24/25 grudnia 2007 r. po raz pierwszy w nowym, nie wykończonym jeszcze budynku kościelnym, celebrowano mszę świętą (uroczystą pasterkę).

Stopniowe prace nad wyposażeniem wnętrza, łącznie z usuwaniem drewnianej przybudówki, nad wykonaniem elewacji, zagospodarowywaniem otoczenia nowej świątyni tak były pomyślane, aby nie przeszkadzały w organizowaniu codziennego życia religijnego a także rekolekcji wielkopostnych, misji parafialnych, przyjmowania wizytacji biskupich i udzielania sakramentu bierzmowania. Od 2009 r. postępowało fachowe odrestaurowanie zabytkowej kaplicy, na co uzyskano środki ze Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.

Nie udało się jednak zrealizować wszystkich zamierzeń, na przykład urządzenia cmentarza parafialnego na terenie dawnej „prochowni”. Bardzo dotkliwą stratę w zakresie pomieszczeń sakralnych spowodowało przeniesienie Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego do innej części Krakowa. Stanowiąca własność szpitala stylowa kaplica została zamknięta (od kwietnia 2009 r.) – podobnie, jak inne obiekty szpitalne. Parafia straciła w ten sposób nie ograniczany przez dyrekcję zakładu leczniczego dostęp dla wszystkich wiernych do dość przestronnego i ciepłego pomieszczenia, gdzie regularnie odprawiano mszę świętą (nie tylko w niedziele) i inne nabożeństwa, a co było to bardzo wygodne, zwłaszcza dla mieszkańców północnej części Witkowic. Nie ma jednak na razie widoków na ponowne użytkowanie tego obiektu, a nawet na dobre zabezpieczenie go przed zniszczeniami.

Gdy patrzymy dziś na wzgórze dawnego parku dworskiego, zagospodarowane i zwieńczone budowlami parafialnymi – nie żadnymi monumentalnymi, ale utrzymanymi w stylu odpowiadającym historii tego miejsca, możemy odczuwać niemałą satysfakcję, może nawet dumę z osiągnięć ostatnich 15 lat. Ale może też – by nie popadać w pychę – powinniśmy się zastanowić, czy nie można było więcej, boć przecie 15 lat to długi okres. W każdym razie patrzącym na te przeszłe lata nasuwają się różne refleksje:

  1. Rzuca się w oczy, jak różny był wkład poszczególnych osób w osiągnięcie tego wspólnego dzieła. Rzecz jasna, szczególną rolę odegrał i odrywa, ten sam od 15 lat proboszcz: ks. Mieczysław Działek. Najwięcej zawdzięczamy jego energii, rozwadze i delikatności w pracy duszpasterskiej, umiejętności nawiązywania współpracy z różnymi osobami, wytrwałym próbom realizowania coraz to nowych pomysłów, dostosowywaniu się z wyrozumiałością do potrzeb parafian, niezrażaniu się rozlicznymi trudnościami. Wspomagali go inni księża mieszkający przy kościele bądź to jako rezydenci, bądź na stanowisku wikarych. Ale w prace organizacyjne i inne włączyła się niemała grupa parafian – niektórzy z wielkim zapałem, inni z mniejszym albo tylko z minimalnym. Osiągnięcia zawdzięczamy zatem i całej naszej wspólnocie, i poszczególnym jej członkom, rozporządzającym przecież bardzo zróżnicowanymi możliwościami. Dlatego każdy z nas może tylko we własnym sumieniu ocenić swoje zasługi i zaniedbania, a osądzić je może tylko sam Bóg.
  2. Na przykładzie naszej maleńkiej wspólnoty możemy zaobserwować u wielu z nas charakterystyczną słabość: brak poczucia współodpowiedzialności za Kościół – nasz lokalny, nasz polski i cały Kościół powszechny. Czy nasze przekonanie, że jesteśmy dobrymi katolikami nie wynika z dość powierzchownego, choć może i gorliwego spełniania przepisanych obowiązków wyuczonych z katechizmu, a kończących się praktycznie razem z wyjściem z kościoła po niedzielnej mszy świętej i w gruncie rzeczy z nie w pełni uświadamianego sobie grzechu zaniedbania? Wydaje się, że stale tkwimy w zakorzenionej silnie postawie swoistego lenistwa duchowego, usprawiedliwianego takim rozumowaniem: we mszy niedzielnej uczestniczę, do sakramentów świętych przystępuję, chodzę nawet na procesję Bożego Ciała, składam datki na potrzeby parafii, reszta zaś – tzn. nauczanie, ewangelizacja, kierowanie życiem religijnym – należy do biskupa diecezjalnego, do naszych księży. Na nich też ciąży odpowiedzialność za widoczny spadek gorliwości religijnej, zwłaszcza wśród młodzieży, czego najczęściej nie chcemy dostrzegać. Chętnie obciążamy za to winą czynniki zewnętrzne. To swoisty klerykalizm, sprzeczny z nauczaniem Soboru Watykańskiego II, ale wygodny dla nas świeckich, oraz – trzeba to przyznać – podtrzymywany przez naszych hierarchów, którzy nie pytają nas o zdanie w sprawach fundamentalnych i chętnie utrwalają dawny, przedsoborowy podział na Kościół nauczający i Kościół nauczany. Tymczasem Kościół zawsze uważał, że ewangelizacja (chociażby przez dobry przykład) jest zadaniem wszystkich jego członków, a ostatni sobór przypomniał o doniosłej roli świeckich w Kościele (konstytucja o Kościele Lumen gentium, rozdz.2). Mimo to jakże często, gdy mówimy słowo Kościół, mamy na myśli instytucję, a nie wspólnotę ochrzczonych, ciało mistyczne Chrystusa. Stale też przeważa w naszych postawach religijność emocjonalna, wywodząca się z dawnych tradycji wiejskich, nad pogłębioną religijnością rozumną i krytyczną.
  3. Nie wolno nam zapominać, że struktury organizacyjne, że piękne budowle i uroczyste obchody religijne, to są formy zewnętrzne, bardzo potrzebne, ale które dopiero muszą być wypełnione treścią duchową: umocnieniem i pogłębieniem naszej wiary, nadziei i miłości. Możemy chyba cieszyć się z tego, że przy budowaniu obiektów sakralnych nie ulegliśmy pokusie tryumfalizmu i bogactwa, że przy wyposażeniu kościoła zachowaliśmy należyty umiar i strzegliśmy się okazywania pychy z powodu siły „naszego”, tzn. polskiego Kościoła, wydania przez nasz naród polskiego („naszego”) papieża, a także z powodu gorliwości religijnej naszej małej wspólnoty, która przecież stale jest żywa. Nie ocenią tego dogłębnie żadne statystyki udzielonych sakramentów świętych, liczby dominicantes (uczestniczących w niedzielnej mszy świętej) czy communicantes (przystępujących do komunii), osób przyjmujących wizytę duszpasterską proboszcza, złożonych ofiar czy nawet ofiarowanych własnych cierpień, czy też indywidualnych darów (tabernakulum, witraże) itd. Do osądu naszego sumienia i Bożej Sprawiedliwości pozostanie, czy i o ile korzystając z posiadania nowego kościoła, z możliwości uczestniczenia bez przeszkód w obrzędach liturgicznych i w przyjmowaniu świętych sakramentów wypełniliśmy w ciągu ubiegłego 15-lecia nasze obowiązki względem Boga i Kościoła. Czy może można było więcej? Odnosi się to do całej naszej wspólnoty, ale także w stosunku do każdego z nas osobno.

Ufajmy jednak, że – u kresu czasu – nasz Pan, którego czcimy pod postacią tego Ukrzyżowanego w ołtarzu głównym naszego kościoła i tego Miłosiernego z ołtarza bocznego, uśmiechnie się do nas z wdzięcznością za dbałość o wzniesiony przez nas dom Boży. Że zaprosi nas do Siebie słowami: Pójdźcie błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadania królestwo przygotowane dla was od założenia świata. Pamiętajmy jednak, jak sam to zapowiedział (Mt 25.34-36), że nie za to nas nagrodzi życiem wiecznym, iż zbudowaliśmy naszą świątynię, że często ją odwiedzaliśmy i uczestniczyli w nabożnych czuwaniach, że troszczyliśmy się o to, by dość było złoceń na ołtarzu i dostatecznie jasno świecił nocą krzyż na sygnaturce – ale za to, że

byłem głodny, a daliście Mi jeść,

byłem spragniony, a daliście mi pić,

byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie,

byłem nagi, a przyodzialiście Mnie,

byłem chory, a odwiedziliście Mnie,

byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.

          Jan Małecki

Nasza parafia (nr 11)